Czy warto pisać o kolekcjonowaniu przedmiotów, gdy ludzie tracą cały dobytek? Warto, a nawet trzeba. To dzięki kolekcjonującym i zbierającym piękne przedmioty, sporo ich ocalało w naszej zagmatwanej historii. Dzisiaj pozwalają nam zrozumieć wrażliwość i emocje naszych poprzedników. Te kolekcje i kolekcjonerów docenimy za chwilę, jak wody opadną, a domy się odbudują.
Utracona codzienność
Ten tekst piszę na Dolnym Śląsku w dniu, kiedy tysiące ludzi odgruzowuje i sprząta własne domy i całe ulice, zalane wielką falą powodziową. Dookoła widzę setki, ba! tysiące zniszczonych przedmiotów. Połamane meble, potłuczone szkła i podarte, zbutwiałe tkaniny.
Przedmioty, które codziennie nam służą, a są tak oczywiste, że aż niezauważalne. Dzisiaj okazują się być absolutnie niezbędne do normalnego, stabilnego emocjonalnie życia. W ogóle o nich tak nie myślimy. Póki je mamy.
Ukryta funkcja przedmiotu
– Ten nowy stół to już nie będzie taki wygodny jak ten stary – z żalem konstatuje kobieta w średnim wieku.
– Moja poduszka była najwygodniejsza pod krzyż – mówi do siebie zrezygnowany pan w starszym wieku, rozglądając się bezradnie dookoła, jakby to była jego największa strata.
– Nasz ślubny serwis od Edka potłuczony w drobny mak, a miał tylko jeden podstawek uszczerbiony – z żalem wspomina starsza pani, szukając w gruzowisku i mule kruchych śladów dawnego, znanego jej życia.
– Nic już nie będzie takie, jak było – to zdanie pada ze wszystkich stron. Żal i lęk, to one unoszą się w powietrzu dookoła zniszczonych śladów materialnego dobrobytu,
Poza funkcjami, jakie spełniały te codzienne przedmioty, okazuje się, że pełniły jeszcze inną, nie do końca uświadomioną rolę: dawały nam poczucie stabilności, bezpieczeństwa i radości życia. Wywoływały określone emocje i uczucia. Budowały nasz świat, taki jakim chcieliśmy żyć. Co z tego, że wodę da się pić z butelki, kiedy w ulubionym kubku kawa smakowała jak żadna inna.
Ten nowy świat, który nadejdzie długo, nie będzie “nasz”. Oswajanie rzeczywistości jest nie tylko zaspokajaniem podstawowych potrzeb, ale budowaniem naszej własnej, osobistej historii, takiej, jaką przeżywamy i jaką chcemy tworzyć. Przedmioty takie, a nie inne, pozwalają nam ją oswoić, są znakiem naszych dążeń, aspiracji, wrażliwości, doświadczeń i potrzeb, w tym, tych estetycznych.
Słuchając tych rozmów, od razu przypominam sobie wizytę ludzi kolekcjonujących kruche przedmioty, które dla jednych są zwykłymi skorupami, a dla naszych gości, skarbami naszej historii materialnej i emocjonalnej. Tak niedawno było u nas w Gdyni, tak niedawno rozmawialiśmy o tym jak giną, tłuką się, jak jest coraz mniej tych skarbów i jak warto je ratować i chronić.
Ćmielów! I wszystko jasne
Nasza stażystka, Ania Kotkiewicz, dwoi się i troi. Wyjmuje i przeciera nasze kruche precjoza ze specjalnie oznakowanych w katalogu pudeł. Staż, w naszej fundacji, nie jest teoretyczny. Tutaj każdy ma szansę dotknąć często muzealnych obiektów. Tylko bliski kontakt z nimi daje szansę na zrozumienie ich wartości. Tak uważamy, my niepoprawni kolekcjonerzy okruchów codziennego życia.
Tym razem szykujemy niespodziankę dla kilkudziesięciu osób, które postanowiły odwiedzić nasze gdyńskie studio. Przyjechali zewsząd, dosłownie. Gdyby rozsiać punkty na mapie to pokryłyby całą Polskę. Miasta i miasteczka, z których pochodzą, zadaje kłam intuicji, która mówi, że kolekcjonowanie to zajęcie dla wyrafinowanych salonowców wielkich metropolii. Wrażliwość i gen łowców okazji rozkłada się na mapie równomiernie. Ćmielów kochają tu wszyscy.
Ćmielów, czyli co?
Miasto w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, bogate zasobami glinki potrzebnej do produkcji porcelany, od pokoleń słynęło i nadal słynie z produkcji najbardziej kruchej i cennej zastawy stołowej.
Od setek lat, to tutaj powstawały i były wysyłane w świat naczynia, które stały się synonimem luksusu. Mimo możliwości technologicznych i wytwórczych, które dzisiaj znacznie posunęły się do przodu, nadal te użytkowe przedmioty są jego synonimem.
Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że wymagają drogiego surowca. Koszty produkcji rosną stale wraz z cenami energii, a projekty tych przedmiotów wymagają nie lada umiejętności. W jednym zestawie bowiem trzeba zaprojektować kilka lub kilkanaście przedmiotów o nienagannych proporcjach, wygodnych i przemyślanych kształtach potrzebnych do ich wygodnego użytkowania i dekoracji, która nada im cech unikalności.
I tak miasto, w którym mieszczą się wytwórnie, zostało na stałe skojarzone z kruchymi skarbami. Ćmielów to marka, a nie geograficzna nazwa miejsca. Ćmielów, to luksus, na stole.
Punkt widzenia
W studio zaroiło się od wszędobylskich i zaciekawionych gości. Na naszych półkach wystawiliśmy Krokusy w siedmiu różnych zdobieniach, Goplany i Juny – wszystkie zaprojektowane przez Wincentego Potackiego. Poza nimi pokazaliśmy również serwisy Lubomira Tomaszewskiego – kruche serwisy epoki mid-century-modern, czyli “po naszemu” – z okresu PRL-u.
Większość naszych gości nie interesowała się do tej pory obiektami tego czasu. Kolekcjonują znacznie wcześniejsze i rzadsze przedmioty. Wspólnie jednak odkrywaliśmy urodę tego okresu i rozwikłaliśmy kilka nieoczywistych faktów: ile było typów zdobień (klas), które klasyfikowały ceny przedmiotów? Dlaczego powstawało tyle zdobień i skąd się brała ta różnorodność? Kto był i jest właścicielem tych wzorów i dlaczego niektóre są dzisiaj produkowane, a ich ceny sięgają nawet kilkunastu tysięcy złotych?
Mimo wynajętej, w naszym gdyńskim Parku Naukowo-Technologicznym (PPNT) wygodnej salki spotkań dla kilkudziesięciu osób, nasi goście odmówili przejścia do niej, uznając, że nasze krzesła zaprojektowane przez Henryka Sztabę są wyjątkowo wygodne, a klimat fundacyjnej czytelni, archiwum i magazynu podręcznego absolutnie nie pozwala na jego opuszczenie.
Rozmowy kontrolowane
Wszyscy kolekcjonerzy starali się dzielić wiedzą. Wielu z nich stawia dopiero pierwsze kroki, więc doświadczenia starszych stażem tuzów były dla nich bezcenne. Przewijało się kilka rad, które sprowadzały się właściwie do 5 podstawowych:
- Nie kupuj wszystkiego, tylko dlatego, że to Ćmielów. Każdy dom ma swoją pojemność, a rodzina – cierpliwość.
- Wybierz sobie autora projektu, obszar, temat, okres, który najbardziej lubisz, a nie ten, który myślisz, że najbardziej się opłaca – masz mieć z tego radość, a nie tylko inwestycję, której nie sposób do końca przewidzieć.
- Szukaj wiedzy! Czytaj, kupuj katalogi i poznawaj ludzi, którzy chcą podzielić się doświadczeniami – częścią kolekcjonerskiego życia jest przynależność do grupy wspaniałych, wrażliwych estetów – to jest wartość, której nie kupisz za żadne pieniądze.
- Nie odpuszczaj. Łącz wakacje ze zwiedzaniem kolekcji muzealnych, odwiedzaj wystawy czasowe, pisz do kolekcjonerów i zapytaj, czy możesz poznać ich kolekcję. Stwórz kalendarz wydarzeń, gdzie możesz zakupić to czego szukasz i mapę miast, które chcesz odwiedzić w ciągu kolejnych 5 lat.
- Sprzedawaj to, czego nie potrzebujesz, a kupiłeś w chwili szaleństwa. Rób miejsce na kolejne skarby, które budują TWOJĄ kolekcję. Pamiętaj, że kolekcjonerka i kolekcjoner to nie zaburzony kompulsywny zakupoholik, to poszukiwacz skarbów.
A wszystko to Ula
Dzień upłynął nam na wspaniałych rozmowach, wielu członków facebookowej grupy Ćmielów Porcelana Polska oddaliło się z naszego studio z obiektami, które zabrali po wpłaceniu darowizny na działania fundacji oraz z katalogami, które wydaliśmy dzięki Urszuli Zalewskiej – spirytus movens nie tylko wydawnictwa, ale i całego gdyńskiego zamieszania.
Kolejny dzień, poza zwiedzaniem modernistycznej Gdyni i wielu innych atrakcjach, zgromadził zainteresowanych Ćmielowem słuchaczy na wykładach realizowanych w Konsulacie Kultury.
Radość bycia razem i ilość nowej wiedzy, połączona z poznawaniem modernistycznego “Białego miasta”, które powstało “ze snów i marzeń”, dało szansę na zapoznanie pełnych zapału poszukiwaczy piękna ze wzornictwem XX wieku.
Mamy wielką satysfakcję, że mogliśmy zarazić ich nowym tematem. Dzięki temu mamy nadzieję, że ocaleje wiele przykładów dobrego i często, ciągle niedocenianego wzornictwa epoki zza żelaznej kurtyny.
Chcesz zdobyć swój egzemplarz katalogu „Ćmielów – przewodnik po fasonach, cz. 1”? Skontaktuj się z nami na Facebooku!
Beata Bochińska
Historyczka sztuki, prezeska Fundacji Bochińskich, specjalistka zarządzania wzornictwem i prognozowania trendów stylistycznych, autorka książek, raportów, kuratorka festiwali i wystaw, jurorka konkursów projektowych. Była prezesa IWP i wykładowczyni SGH, UW. Prywatnie kolekcjonerka wzornictwa z obszaru Europy Środkowej i Wschodniej zza żelaznej kurtyny.