Niegdyś nazywane „kryształem dla ubogich”, dziś rozpoznawane jako jedno z największych osiągnięć polskiego wzornictwa. Ząbkowickie szkło prasowane to ikona designu lat 70., która podbiła światowe rynki, choć dla wielu z nas wciąż kojarzy się z kredensem babci. Dlaczego warto odkryć je na nowo?

Wazon „Poziomki”, Eryka Trzewik-Drost, Huta Szkła Ząbkowice, lata 70 XX w.
Od „kryształu dla ubogich” do muzealnych ekspozycji
Szkło prasowane, ironicznie – a wręcz pogardliwie – określane kiedyś mianem „kryształu dla ubogich”, produkowano ze szkła sodowego wtłaczanego tłokiem do metalowych form pod wysokim ciśnieniem. Początkowo korzystano z dekoracyjnych wzorów znanych z kryształów z XIX i początku XX wieku. Szybkie stygnięcie sodowego szkła w kontakcie z formą sprawiało jednak, że powierzchnia naczyń była matowa, niejednolita, szlify zaokrąglone, a efekt – daleki od eleganckiego cięcia. Rynkowo wypadało to… przeciętnie. Do czasu.
Nowy rozdział – narodziny nowoczesnego polskiego designu
Wszystko zmieniło się, gdy do gry wkroczyli młodzi projektanci i projektantka z wrocławskiej PWSSP. To oni, pełni pasji i odwagi, rozpoczęli eksperymenty w hucie szkła Ząbkowice (faktycznie działającej w Dąbrowie Górniczej). I to właśnie tam rozpoczęła się prawdziwa historia nowoczesnego, polskiego designu użytkowego – odważnego, masowego, ale jednocześnie wyrafinowanego.
Powstające projekty szybko zdobyły uznanie nie tylko w kraju, ale i na świecie. Dziś znajdują się w najważniejszych muzeach designu, m.in. w słynnym Corning Museum of Glass pod Nowym Jorkiem.
Nieprzypadkowo – to właśnie w USA szkło prasowane zostało wynalezione i opatentowane już w 1887 roku. Dlatego w Polsce starsze pokolenie do dziś mówi o nim „amerykańskie szkło lane”.
Splot okoliczności, który stworzył legendę
Po II wojnie światowej w Polsce doszło do niezwykłej kumulacji okoliczności: młodzi projektanci kończyli nowatorsko prowadzone studia na wrocławskiej uczelni, huty szkła zakładały ośrodki wzorcujące i poszukiwały świeżej krwi, a przemysł potrzebował wzorów, które mogłyby się sprzedać na Zachodzie – za dolary niezbędne do rozwoju. Ale było coś jeszcze. Szkło prasowane – w odróżnieniu od luksusowego kryształu – nie miało statusu dobra ekskluzywnego. Nie sprzedawało się samo. I właśnie dlatego dano młodym twórcom zielone światło: eksperymentujcie.
Eksperyment, który zmienił wszystko
Na czele tej rewolucji stanął Jan Sylwester Drost – artysta, grafik, zafascynowany nowymi technologiami wizjoner. Rozumiał szkło jak mało kto. Potrafił rozmawiać z konstruktorami form, z technologami, ale przede wszystkim – myślał odważnie. Wyszedł poza schemat „ładnego wzoru” i aktywnie zaangażował się w projektowanie całych procesów produkcji w Hucie Szkła Gospodarczego Ząbkowice. Za nim podążyli kolejni: Bogdan Kupczyk, Ludwik Fiedorowicz, Ryszard Serwicki, a także wybitna projektantka i żona Drosta – Eryka Trzewik-Drost. Ich wspólna energia i kreatywność zaowocowały czymś wyjątkowym.
Inspiracje naturą – kultowe kolekcje z Ząbkowic
Ząbkowickie szkło prasowane czerpało inspiracje z natury: światła, form organicznych, struktur roślin i zwierząt. Efektem były kolekcje, które do dziś budzą zachwyt: Luna, Igloo, Muszla, Małże, Sahara, Cora, kultowy Asteroid, Flora, Jeż Morski. To tylko niektóre spośród dziesiątek wzorów obejmujących tzw. „stołowiznę”, galanterię szklaną oraz dekoracyjne wazony, misy i patery. Różnorodność form, wielość kolorów i bogactwo dekoracji sprawiły, że Ząbkowice stworzyły kolekcje na miarę historii wzornictwa.

Patera, Jan Sylwester Drost, lata 70., Ząbkowice.
Z babcinego kredensu na salony designu
Sukces był nie tylko artystyczny, ale i technologiczny. Opatentowane w hucie rozwiązania umożliwiły powstanie spektakularnych projektów, takich jak Radiant i Diatryt – niezwykle skomplikowanych w formie, a jednocześnie nadających się do produkcji. Te perfekcyjnie zaprojektowane zestawy zdobywały złote medale i prestiżowe nagrody na światowych konkursach designu, umacniając pozycję polskiego szkła prasowanego na międzynarodowej mapie.
Najbardziej zaskakujące jest to, że te kolekcjonerskie perełki do dziś stoją w szafkach naszych babć, mam i cioć. Przez lata były tak powszechne, że nie potrafiliśmy ich docenić. Wydawały się zwyczajne. A przecież dziś to obiekty pożądania kolekcjonerów, muzeów i fanów vintage. To nie Skandynawia. To nie Włochy. A jednak – to są prawdziwe ikony designu.
Polskie szkło prasowane – czas je docenić
Nasz dystans do własnego dziedzictwa budzi zdziwienie za granicą. Bo polskie szkło prasowane z lat 70. naprawdę jest doskonałe – tak jak ówczesne meble, tkaniny czy porcelana. Czas najwyższy, żebyśmy w końcu to zauważyli. Bo w tych „zwykłych” przedmiotach zamknięta jest światowa jakość, innowacyjność i historia, z której możemy być dumni.

Beata Bochińska
Historyczka sztuki, prezeska Fundacji Bochińskich, specjalistka zarządzania wzornictwem i prognozowania trendów stylistycznych, autorka książek, raportów, kuratorka festiwali i wystaw, jurorka konkursów projektowych. Była prezesa IWP i wykładowczyni SGH, UW. Prywatnie kolekcjonerka wzornictwa z obszaru Europy Środkowej i Wschodniej zza żelaznej kurtyny.