Nowa
Beata Bochińska

Milan Design Week 2025: mniej znaczy więcej 

Wróć do listy aktualności
Nowa
Beata Bochińska

Milan Design Week 2025: mniej znaczy więcej 

W tym roku świadomie zrezygnowałam z udziału w zwiedzaniu targów Salone del Mobile. Zamiast tego wybrałam miasto. Jego dziedzińce, magazyny, ukryte przestrzenie i starannie komponowane pop-upy. Bo to właśnie tam, poza halami targowymi, projektowanie przemawia dziś najmocniej. I nie przemawia produktami. Przemawia wartościami. Opowieścią. Emocją.To tam gromadzili się najciekawsi projektanci — i ci, którzy naprawdę szukają trendów. Nie powierzchownych stylizacji, nie krótkotrwałych nowinek, lecz głębszych przesunięć kulturowych.

Postanowiłam odwiedzić ekspozycje marek, które dotąd w Mediolanie zupełnie mnie nie interesowały. Tym razem nie chciałam udawać, że nie istnieją marki sieciowe — te, które docierają do większości odbiorców. Sama ich poszukałam. Z premedytacją. Ominęłam stoiska z sofami za 90 tysięcy złotych i akcesoriami, które od zeszłorocznych różnią się jedynie odcieniem. Zamiast tego zobaczyłam rzeczy naprawdę ciekawe — często najmniejsze, niszowe albo najbardziej masowe. Dlaczego?
Bo to właśnie te marki, zmuszone do reagowania na globalne zmiany, działają w prawdziwym świecie.
Ich klienci nie należą do najzamożniejszych 2% populacji.
Ich decyzje coś znaczą.

Wystawa polskiego rzemiosła i dizajnu – „Romantyczny Brutalizm” – idealnie wpisała się w ten trend poszukiwania znaczenia. Piszę o niej w osobnym felietonie, który przeczytasz TUTAJ.

Beata Bochińska na Milano Design Week 2025

Manifest zamiast sprzedaży

Milan Design Week 2025 to nie tylko Salone. To przede wszystkim Fuorisalone ponad 1300 wydarzeń rozrzuconych po całym Mediolanie, w 12 dzielnicach, przyciągających ponad 400 000 gości z całego świata! Coraz więcej firm rezygnuje z tradycyjnych stoisk, stawiając na doświadczenie i spotkanie tematyczne. Bo dziś nie chodzi już o zabudowy wielkich stoisk z produktami, ani o katalogi – te trafiają do dystrybutorów cyfrowo. Chodzi o ideę. O pytanie: z kim warto robić biznes, a z kim nie- bo nie rozumie nadchodzących zmian i uparcie zachwala produkt, produkt, produkt… który w zalewie miliona innych, równie ciekawych, nikogo nie interesuje.

Nieprzypadkowo to estetyka Północy i Wschodu – skandynawska oraz japońska – wybrzmiewa dziś najgłośniej. W ostatnich latach świat zachwycił się minimalistycznym podejściem do aranżacji wnętrz. To właśnie w tych dwóch kulturach odnaleziono odpowiedź na przesyt: prostotę, funkcjonalność i… autentyczność. Postanowiłam więc powiedzieć „sprawdzam” i wyruszyłam do Mediolanu, by przekonać się, czy te szkoły nadal mają coś do powiedzenia. Nie zawiodłam się.

IKEA: Dom, który mówi

W halach dawnej fabryki, gdzie prezentowała się IKEA, wszystko rozpoczęło się symbolicznie – przy długim stole zasiedli najważniejsi menedżerowie kolekcji marki oraz zaproszeni goście z całego świata. W tle stała wystawa dawnych wzorów IKEA i symboliczne „stacje” z ukazujące główne wartości marki, które właśnie poddane zostały weryfikacji. Jedząc dobrze znane, proste dania z restauracji sieci, prowadziliśmy rozmowy, poznawaliśmy się nawzajem. Spotkanie miało charakter nie tylko towarzyski, ale też refleksyjny – poświęcony przyszłości projektowania. Miałam przyjemność porozmawiać z Johanem Ejdemo, globalnym szefem projektantów IKEA.

Rozmowa dotyczyła największych współczesnych wyzwań. Z jednej strony klienci (czyli my wszyscy) oczekują najniższych możliwych cen, z drugiej – domagają się działań na rzecz ochrony środowiska. To napięcie wymusza na firmach radykalnie nowe podejście do projektowania – oparte na odpowiedzialności, długowieczności i redukcji wpływu na środowisko. Nasza rozmowa była fascynująca – pełna konkretów i autentycznej troski o przyszłość bez grama korporacyjnej ideologii i poprawności politycznej. Johan ma przed sobą ogromne wyzwanie. Zdaje sobie z tego sprawę. Znalezienie projektantów, którzy sprostają wymogom przyszłości, to naprawdę nie jest banalne zadanie. Trzymam za niego kciuki.

Kolekcja STOCKHOLM 2025 Ikea Milano Design Week 2025

IKEA | Wystawa Dawnych, historycznych wzorów, Milan Design Week 2025.

Sam fakt, że to właśnie IKEA – ikona rynku masowego – zdecydowała się zaprezentować „rzemieślniczą kolekcję” STOCKHOLM 2025, mówi bardzo wiele. To znak, że wszyscy – marki, projektanci, konsumenci – zaczynamy na nowo definiować naszą relację z przedmiotami. Kupować mniej. Świadomiej. Na dłużej. W centrum ekspozycji IKEA – The Home Experience – znalazła się nowa odsłona kolekcji STOCKHOLM. Zapach kawy, miękkość światła, domowa skala, detale– to był dom, nie showroom. Zamiast rzeczy – atmosfera. Zamiast promocji – filozofia. Zamiast nachalnej agitacji- pytania.

Miałam również okazję porozmawiać z Karin Gustavsson, dyrektorką kreatywną kolekcji. STOCKHOLM 2025 to linia zbudowana wokół zmysłowości naturalnych materiałów i szacunku do rzemiosła. Drewno, szkło dmuchane, wełna, rattan – wszystkie te elementy przywoływały skandynawskie krajobrazy i lokalne tradycje. Były swojskie, a jednocześnie nowoczesne, ciekawe, jakby znane. Odnoszące się do przyzwyczajeń i dające pole do własnej interpretacji i nadawania stylu swojemu życiu. Zero unifikacji, zero standaryzacji.

Projektantka Paulina Machado ujęła to naprawdę trafnie:

Każdy przedmiot jest zaprojektowany tak, aby był ponadczasowy i namacalny – coś, z czym można żyć i co można docenić przez długi czas. (…) Ludzie mogą myśleć, że to po prostu tkanie, ale jest w to zaangażowanych tak wiele szczegółów i ludzi – wybór kolorów przędzy, faktura i to pytanie jak mocno, ręcznie naciągnąć każdą nić. Każda decyzja wpływa na końcowy produkt. Każda wymaga odpowiedzialności i to dzisiaj, tu teraz.

To projektowanie jako opowieść o ciągłości, szacunku i prostocie. A nie pogoń za kolejną premierą. Przyznam, że IKEA zaskoczyła mnie tym jednoznacznym opowiedzeniem się po stronie rzemiosła, które wraca z olbrzymią siłą. Ciekawa jestem, czy tego typu podejście zostanie zaakceptowane przez klientów. Zespół projektantów jest o tym przekonany.

MUJI: Dom jako manifest

MUJI zaprezentowało swoją siłę dyskretną obecnością. Ich instalacja – skromna, lecz treściwa – znalazła się w ogrodzie Pippy Bacci w dzielnicy Brera. Przez cały dzień wiła się do niej kolejka – oczekiwano nawet kilkadziesiąt minut, aby wejść do środka. To najlepiej pokazuje, jak silne emocje wzbudził ich przekaz.

Zamiast nowości japońskie MUJI przygotowało manifest. Do współpracy zaproszono Claire Renard i Jean-Sébastiena Blanca z francuskiego studia Studio 5•5. Zamiast tworzyć coś nowego, wybrali 12 już istniejących produktów MUJI i nadali im nowe znaczenia. To była praktyczna lekcja reinterpretacji, świadomego użycia i minimalizmu. Co więcej – każdy z tych nowych przedmiotów, a wykorzystujących inne już istniejące, można było wykonać samodzielnie, według instrukcji dostępnych online lub przez kod QR. A więc tylko wtedy, gdy naprawdę czegoś potrzebujemy. Z tego, co już istnieje. Zasada: mniej rzeczy, więcej sensu.

MUJI dom modułowy Milano Design Week 2025

MUJI | Instalacja Milan Design Week 2025.

Poza ekspozycją w pawilonie pokazano w ogrodzie 30-metrowy dom- modułowy, lekki, energooszczędny. Zbudowany z materiałów z odzysku, z izolacją tekstylną, białym dachem odbijającym ciepło, systemem zbierania deszczówki. Unosił się na palach, wspomagał wentylację, otoczony ogrodem wspierającym bioróżnorodność. Blisko natury, blisko człowieka. Taki dom podobał się młodym zwiedzającym i budził autentyczny aplauz.

To była japońska odpowiedź na kryzys konsumpcji: nie projektować więcej, lecz lepiej wykorzystywać to, co już mamy. I nauczyć się rezygnować. Dizajn jako odpowiedzialność.

Chińskie światło przyszłości

Największym zaskoczeniem były dla mnie jednak inne projekty z Azji- ekspozycje chińskich firm oświetleniowych, rozproszone po całym mieście. Przestały kopiować – zaczęły wyznaczać trendy. Ich instalacje powstawały we współpracy z setkami projektantów z całego świata: studiem Zahy Hadid, Starckiem czy japońskim architektem Kengo Kumą i wieloma innymi z Europy, Australii i USA. Technologia służyła tu dobrostanowi: światło reagowało na obecność, rytm oddechu, porę dnia. Pokazywano nie tylko produkt, ale cały proces – autorów i ideę stojącą za projektem. Światło stawało się językiem opowiadającym o emocjach, komforcie i przyszłości. Chińska masowa produkcja, rzemiosło wykończenia detali i innowacja technologiczna na najwyższym poziomie, połączone z szacunkiem dla projektanta. Nie sposób było przejść obok tych instalacji obojętnie.

To nie był Wschód goniący Zachód. To był nowy głos globalnego dizajnu.

Gdy percepcja się wyczerpuje

Jako historyczka sztuki nauczyłam się analizować tysiące obrazów. A jednak nawet dla mnie skala Salone, czyli hal targowych staje się percepcyjnie niemożliwa do ogarnięcia. Nadmiar. Zmęczenie. Pośpiech. To wszystko zabija sens oglądania. A przecież wzornictwo to nie bieg przez ekspozycje. To uważność. Refleksja. Kontakt z ideą i estetyką, rozmowa z ludźmi, z którymi chcemy w przyszłości współpracować.

Wystawy miejskie oferują coś innego. Intymność. Narrację. Świadome tempo. Możliwość odkrycia nie tylko produktów, ale i wartości, które za nimi stoją. I to – moim zdaniem – jest dziś najważniejsze. Dlatego o tym piszę.

Beata Bochińska
Historyczka sztuki, prezeska Fundacji Bochińskich, specjalistka zarządzania wzornictwem i prognozowania trendów stylistycznych, autorka książek, raportów, kuratorka festiwali i wystaw, jurorka konkursów projektowych. Była prezesa IWP i wykładowczyni SGH, UW. Prywatnie kolekcjonerka wzornictwa z obszaru Europy Środkowej i Wschodniej zza żelaznej kurtyny.