Kilka dni po oficjalnym otwarciu wystawy “Kapsuła przyszłości / Treasure Box of the Future”, jej twórczynie – kuratorka Beata Bochińska oraz scenografka Justyna Hys-Bochińska – spotkały się, aby porozmawiać o tym ciekawym projekcie. W szczerym wywiadzie, twórczynie wystawy opowiadają o największych wyzwaniach podczas wspólnej pracy, o planach na przyszłość, a także o niezwykłej, prywatnej więzi, jaka je łączy.
Beata Bochińska: Skąd wziął się pomysł na to by zostać projektantką, architektką?
Justyna Hys-Bochińska: Moi dziadkowie byli matematykami – uczyli w szkołach i wykładali na konferencjach naukowych. Nasze zabawy polegały głównie na rozwiązywaniu zagadek arytmetycznych, liczeniu i grupowaniu elementów w ogrodzie. Na co dzień babcia uczyła nas logicznego myślenia i rozwiązywania problemów w ramach zwykłych, codziennych aktywności. Z kolei druga babcia (mama mojej mamy) była uzdolniona plastycznie. Ilustrowała własnoręcznie tworzone bajki, rysowała kolorowanki i pisała piękne, spersonalizowane wiersze na nasze urodziny. Myślę, że to właśnie połączenie tych genów i sposób wychowania sprawiły, że dzisiaj jestem architektką.
B. B.: Twoje umiejętności i kompetencje są bardzo wysokie, szczególnie w tak młodym wieku. Kiedy zrobiłaś pierwszy komercyjny projekt?
J. H.-B.: Pierwszy komercyjny projekt wykonałam w zespole podczas pierwszego stażu w biurze architektonicznym AUTOGRAF STUDIO w Krakowie. Było to jeszcze przed uzyskaniem dyplomu inżyniera, czyli na trzecim roku studiów. Mój pierwszy samodzielny projekt komercyjny dotyczył dwupokojowego mieszkania w Stavanger, w Norwegii – tuż po rozpoczęciu studiów drugiego stopnia. Projekt chyba się udał, ponieważ do dziś współpracuję z tym inwestorem, a minęło już 10 lat!
B. B.: Wiem, że uczyłaś się zarówno w Polsce, jak i za granicą. Czy mieszkanie w różnych zakątkach świata wpłynęło na rozwój Twoich zawodowych umiejętności?
J. H.-B.: Studiowałam architekturę na Politechnice Krakowskiej oraz na Politechnice Ateńskiej w Grecji. Zaraz po studiach odbyłam staż w Divercity Architects, gdzie pracowałam nad projektami w zespole zlokalizowanym zarówno w Grecji, jak i w Londynie. Łącznie spędziłam tam prawie 4 lata, w Atenach też założyłam własne studio projektowe. Od tego czasu miałam okazję pracować przy inwestycjach na całym świecie – większość z nich zlokalizowana jest w Stanach Zjednoczonych i krajach skandynawskich, choć ostatnio do naszego portfolio dołączyły również projekty na Filipinach.
Bardzo cenię podróże, poznawanie nowych kultur, a zwłaszcza ludzi. Uważam, że nic tak nie poszerza horyzontów, jak rozmowa o doświadczeniach z kimś pochodzącym z zupełnie innego zakątka świata i kręgu kulturowego. Buduje to zrozumienie, otwiera umysł na inny punkt widzenia i różnorodne potrzeby. Na pewno pomogło mi to stać się bardziej uniwersalną projektantką, jednocześnie odkrywając i pielęgnując własną estetykę.
B. B.: Wiem, że zarządzałaś dużymi zespołami ludzi i to zdalnie – przy jakich to było projektach, jak wygląda od kuchni taka praca i co w niej jest najtrudniejsze?
J. H.-B.: Zdalne zarządzanie zespołem to bez wątpienia duże wyzwanie. Z kilkoma osobami z naszego teamu, mimo że współpracowaliśmy prawie 5 lat, nigdy nie spotkałam się osobiście. Tego rodzaju współpraca wymaga bardzo precyzyjnej organizacji i planowania, a przede wszystkim efektywnej komunikacji, uwzględniającej różnice czasowe i kulturowe. Empatia i zrozumienie różnych perspektyw są niezbędne, a elastyczność jest kluczowa – trzeba być gotowym na ciągłe dostosowywanie się do nowych sytuacji.
Te doświadczenia znacząco wpłynęły na moje podejście do zarządzania i projektowania, ucząc mnie, jak skutecznie prowadzić złożone projekty w globalnym środowisku. Dzięki temu z sukcesem zrealizowaliśmy projekty dla sieci hoteli Marriott w Nowym Jorku, Hilton w Miami, a także dla nowego kompleksu Fontainebleau w Las Vegas.
B. B.: Czy prawdą jest, że aby zainwestować w hotele w Las Vegas czy Nowym Jorku, inwestorzy potrzebują szczegółowych wizualizacji, na podstawie których mogą podjąć decyzję o wejściu w inwestycję?
J. H.-B.: Wizualizacje, animacje, a nawet same modele 3D odgrywają kluczową rolę zarówno w uzyskiwaniu pozwoleń na budowę, jak i w sprzedaży projektów wielkoskalowych. Często nowi inwestorzy dołączają do projektu w trakcie budowy i chcą wcześniej uzgodnić efekt końcowy, nie mogąc pozwolić sobie na czekanie miesięcy czy lat do zakończenia inwestycji. Te narzędzia służą również jako materiały komunikacyjne i sprzedażowe przed otwarciem hoteli czy wieżowców z apartamentami na sprzedaż.
Należy również pamiętać, jak istotne są modele 3D i wizualizacje dla samych projektantów i projektantek, zwłaszcza przy pracy w wieloosobowym, międzynarodowym zespole, gdzie każdy odpowiada za inny element projektu. Dzięki nim wszyscy członkowie zespołu mogą lepiej zrozumieć całościową wizję, co ułatwia koordynację i zapewnia spójność projektu.
B. B.: Jak radzisz sobie ze stresem? Jakie są Twoje ulubione metody na jego rozładowywanie?
J. H.-B.: Stres dla mnie to dawniej towarzysz dnia codziennego. Po tylu latach na szczęście już potrafię sobie z nim radzić – wiem też jakie projekty są dla mnie dobre, a jakich unikać. Najbardziej pomaga mi sport: joga, surfing, kitesurfing czy jazda na nartach – dyscypliny, w których musisz być tu i teraz, całkowicie odcięta od reszty świata.
B. B.: Przyjęłaś zaproszenie do naszego projektu wystawienniczego i zgodziłaś się stworzyć scenografię dla bardzo małej przestrzeni, szczególnie w porównaniu do Twoich dotychczasowych, wielkopowierzchniowych doświadczeń. Czy było to dla Ciebie miłą odskocznią czy raczej zaskakującym wyzwaniem?
J. H.-B.: Rok temu zostałam zaproszona do zaprojektowania dedykowanej kolekcji lamp dla polskiej marki produkującej oświetlenie. Była to najmniejsza skala produktu, nad jaką dotychczas pracowałam. Praca nad milimetrowymi detalami sprawiła mi ogromną radość i poszerzyła moją kreatywność, dlatego z entuzjazmem przyjęłam również zaproszenie Fundacji do stworzenia scenografii wystawy. Jak wiesz, tutaj również musieliśmy zmierzyć się z wieloma problemami estetyczno-technicznymi – było to wyzwanie, ale i prawdziwa przyjemność!
B. B.: Postawiliśmy bardzo jasny cel naszej wystawie: chcieliśmy pokazać młodemu odbiorcy, który bardziej od posiadania prestiżowych ozdób i akcesoriów, ceni czas i przeżycia, że biżuteria z bursztynem może stać się swego rodzaju emblematem lub symbolem przekonań, które są dla tego młodego odbiorcy ważne. Chcieliśmy to zrobić w taki sposób, żeby wystawa mogła jeździć, być przenoszona z miejsca na miejsce i żeby była hybrydowa (czyli fizycznie cyfrowa), a do tego atrakcyjna wizualnie i miała czytelną narrację. Który z tych elementów był dla Ciebie największym wyzwaniem?
J. H.-B.: Największym wyzwaniem było zbalansowanie wszystkich elementów – technologii, estetyki, narracji i interaktywności – w ramach mobilnej struktury. Design wystawy musiał być nie tylko efektowny i zgodny z obowiązującymi trendami, ale także sprawdzać się w materiałach na social mediach, które są dziś tak istotne dla młodego pokolenia.
Kluczowe było dopasowanie projektu do idei całej kapsuły. Stąd wybór kobaltowego koloru, nawiązującego zarówno do wyściełanego niebieskim welwetem wnętrza szkatułki, jak i do wody, w której można znaleźć bursztyn. Na tym tle wyróżniają się nasze pomarańczowe koraliki – nic więcej, tylko te dwa kolory, a kompozycja stanowi bardzo ciekawe tło dla biżuterii.
Efekt końcowy to dynamiczna i (mam nadzieję!) angażująca wystawa, która rezonuje z młodym pokoleniem, ukazując bursztyn nie jako staromodny materiał, lecz jako symbol współczesnych wartości i świadomego stylu życia. Całość jest w pełni demontowalna, a kapsuła dzielona na dwie części – gotowa do dalszej podróży!
B. B.: A co sprawiło Tobie największą satysfakcję w trakcie pracy nad tym projektem?
J. H.–B.: Myślę, że największą satysfakcję sprawiła mi bardzo szybka realizacja projektu. Działanie całego, wspaniałego zespołu w uporządkowanym, choć czasami chaotycznym zewnętrznym środowisku. Niezwykle ważna była również liczba wolontariuszy i wolontariuszek, którzy zgłosili się do pomocy z ogromnym entuzjazmem – bez nich ten projekt wyglądałby zupełnie inaczej.
B. B.: Wystawa bardzo się podoba, a scenografia zaskakuje i budzi bardzo pozytywny odbiór. Kilka tysięcy ludzi w kilka dni to rewelacyjny wynik, większość wychodzi ze zdjęciami wnętrza i biżuterii tam pokazywanej. Czy w związku z tym projektowanie scenografii może stać się dla Ciebie ciekawe w przyszłości?
J. H.–B.: Chętnie podejmę się wyzwania projektowania scenografii ponownie, tym razem może na zupełnie inny temat. Choć mam wrażenie, że temat bursztynu jest jeszcze w dużej mierze niewyczerpany!
B. B.: Czy jest jakiś typ scenografii wystawy, którą szczególnie chciałabyś kiedyś zaprojektować?
J. H.–B.: Myślę, że fascynującym wyzwaniem byłaby bardzo „lekka” scenografia, oparta na pracy z tkaninami o różnych fakturach. Chciałabym stworzyć fizyczne momenty, które ożywają dzięki mojemu ukochanemu wiatrowi. Już sama myśl o takim projekcie jest dla mnie ekscytująca, choć wiem, że byłaby to ogromna trudność w realizacji.
B. B.: Słyszałam, że zgłosiła się do Ciebie firma z propozycją żebyś została ambasadorką marki – jak do tego doszło?
J. H.–B.: Tak, mogę potwierdzić, że w 2025 roku będę współpracować z marką Woodeco (dawniej Pfleiderer) jako jej ambasadorka. Więcej szczegółów na temat naszej kooperacji pojawi się pod koniec tego roku.
B. B.: A czy możesz zdradzić nam coś więcej na temat Twoich pozostałych planów zawodowych na kolejne lata?
J. H.–B.: Razem z marką KASPA pracujemy nad dedykowanymi kolekcjami oświetlenia, a J Creative Studio nawiązało również ostatnio współpracę z międzynarodową firmą zajmującą się konceptami student living. Czeka mnie więc wiele ekscytujących projektów i wyzwań w nadchodzących latach!
Temat kolekcji oświetlenia tworzonych we współpracy z marką KASPA jest nam dobrze znany. Więcej szczegółów zdradzimy wkrótce, a tymczasem możesz zapoznać się z kolekcją Apolin, którą zaprezentowaliśmy w maju.
B. B.: Na koniec muszę zapytać – jak Ci się pracowało z kuratorką-teściową? [śmiech] Czy myślisz, że będziemy jeszcze razem współpracować?
J. H.–B.: Bardzo chętnie i to jeszcze nie raz! Przekazałaś mi ogrom wiedzy o złożonej branży kreatywnej, z którymi wcześniej nie miałam doświadczenia. Jestem również bardzo wdzięczna za swobodę twórczą i wsparcie, gdy było potrzebne. Twoja perspektywa kuratorska zdecydowanie poszerzyła moje horyzonty w zakresie narracji wystawienniczej i pracy z kontekstem. Jestem przekonana, że mogłybyśmy z powodzeniem współpracować przy kolejnych projektach.
Przeczytaj więcej o wystawie „Kapsuła przyszłości / Treasure Box of the Future” tutaj.
Beata Bochińska
Historyczka sztuki, prezeska Fundacji Bochińskich, specjalistka zarządzania wzornictwem i prognozowania trendów stylistycznych, autorka książek, raportów, kuratorka festiwali i wystaw, jurorka konkursów projektowych. Była prezesa IWP i wykładowczyni SGH, UW. Prywatnie kolekcjonerka wzornictwa z obszaru Europy Środkowej i Wschodniej zza żelaznej kurtyny.